Na salę operacyjną szłam z uśmiechem na twarzy

Marek po tym wszystkim, co przeszedł, teraz wie, dlaczego jego ojciec miał często opuchnięte nogi oraz podkrążone oczy. Już w młodości powinno dać mu to do myślenia, że ze strony ojca wielu krewnych miało problemy z nerkami. Nikt niestety nie przywiązywał do tego większej wagi. Jednak zacznijmy od początku. Pierwsze sygnały, że z nerkami dzieje się coś niepokojącego pojawiły się, kiedy miał 15 lat. Jednak wyniki badań nie były na tyle niepokojące, aby zaalarmowały lekarzy. Był to czas, kiedy Marek, jako nastolatek, rozpoczął realizowanie jednej ze swojej pasji, czyli gry w piłkę nożną. Trenował w klubie „Pasternik-Ochojno”. Bardzo szybko sport stał się całym jego życiem. Po jednym z meczy, rozegranych kiedy powinien leżeć w łóżku z powodu grypy, na którą zachorował, dostał ataku kolki nerkowej. Jako młody człowiek nie przejmował się dolegliwościami i zażywając kolejne dawki antybiotyków dalej grał w piłkę. Po każdym meczu oraz treningu pojawiał się krwiomocz oraz nasilały się bóle głowy. Urolog postawił diagnozę, która za przyczynę tych objawów podawała kamień w nerkach. W tym czasie Marek zasiadał już w radzie gminy. Jak sam mówi „W mojej rodzinie wszyscy byli społecznikami. […] Mój tato był przez kilka kadencji radnym w Świątnikach Górnych i jako najstarszy syn kontynuowałem jego działalność”. 
Pewnego dnia pojawił się ogromny ból głowy. Dużo mocniejszy niż wcześniejsze. Tak ostry, że Marek musiał udać się na pogotowie. Na miejscu lekarz stwierdził, że to na pewno wylew albo zawał. Jednak po dostarczeniu przez żonę Marka jego dokumentacji medycznej oraz wykonaniu dodatkowych badań na oddziale wewnętrznym, skierowano go na oddział nefrologiczny. Dalsze wyniki badań nie pozostawiły żadnych złudzeń, diagnoza brzmiała – przewlekła choroba nerek. Z powodu choroby musiał zrezygnował ze sportu. Po podjęciu leczenia za pomocą terapii sterydowej przyszło załamani psychiczne. Jednak otrząsnął się, ponieważ po śmierci ojca musiał się zająć rodzinnym biznesem. Z powodu choroby musiał zrezygnować również z zasiadania w radzie gminny. 
Kontynuowania rodzinnej tradycji we władzach samorządowych podjął się jego brat. Marek natomiast starał się pogodzić wszystkie obowiązki: ojca, męża, biznesmena oraz pacjenta. Z biegiem czasu było to coraz trudniejsze. Kilka lat po otrzymaniu właściwej diagnozy przestał dbać o siebie. Żył na wysokich obrotach, ponieważ biznesmen nie ma limitowanego czasu pracy. W grudniu pojawił się ogromny ból. Jak się okazało Markowi trzeba było utworzyć jak najszybciej dostęp naczyniowy, aby uratować mu życie. Rozpoczął sie okres dializ. Jednak Marek nie poddawał się i dalej pracował. Zaangażował się również w działanie Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Osób Dializowanych, gdzie dowiedział się o możliwości przeszczepienia rodzinnego. Pojawiła się szansa na drugie życie dla Marka, ponieważ Janina, jego mama, zgodziła się oddać mu nerkę. Wykonano potrzebne badania, które potwierdziły, że Janina może być dawcą. Jednak jedno z kolejnych badań wykryło pewną nieprawidłowość u mamy Marka. Obydwoje bardzo się obawiali, czy nie zdyskwalifikuje to Janiny jako dawcy. Jednak wyniki powtórzonego badania były na tyle dobre, że można było ustalić termin zabiegu. Ustalono go na dzień 40. urodzin Marka. „Nie miałam żadnych wątpliwości. Cieszę się że mogę oddać nerkę synowi, ponieważ wreszcie będzie mógł normalnie żyć. Na salę operacyjną szłam z uśmiechem na twarzy” – tak odpowiedziała Janina na pytanie, czy miała wątpliwości oraz czy bała się zabiegu. 

Marek z mamą 

Podczas pobierania narządu pojawił się problem. Na nerce lekarze dostrzegli zmiany, które musiały być natychmiast zbadane, ponieważ mogły one być zmianami nowotworowymi. Marek przygotowując się do zabiegu usłyszał, że musi poczekać na wynik badań. Udał się więc do kaplicy szpitalnej. Po ok. godzinie poinformowano go, że z nerką jest wszystko w porządku i może kontynuować przygotowania do zabiegu. Po zabiegu Janina opiekowała się Markiem. Jak wspomina „Pielęgniarki śmiały się, że zajmuję się nim jak pięcioletnim chłopcem”. Zabieg się udał. Nie doszło do żadnych komplikacji. Marek po operacji stwierdził: „Czuję się jakbym na nowo się narodził, mam bardzo dużo energii i zapału do pracy”. Jak bardzo dla Marka ważna jest praca świadczy fakt, że dopiero kiedy pojechał z mamą do Warszawy na zabieg, po raz pierwszy, od kiedy prowadzi firmę, zostawił ją na dłużej. Przez cały ten czas pracował pomimo złego samopoczucia oraz dializ. Obecnie Marek prowadzi firmę, udziela się w Stowarzyszeniu oraz jest aktywnym politykiem, o czym świadczy jego start w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych. Stwierdził że „…kto może się przeszczepić, niech szuka dawcy pośród własnej rodziny”. Janina natomiast jest lokalną bohaterką. Jeśli chodzi o życie z jedną nerką, to – jak sama mówi – „Nie ma żadnego problemu. Normalnie żyję, pracuję oraz opiekuję się wnukami”. 

Źródło: Dializa i Ty

Komentarze

Popularne posty